Dwie połówki, czyli czterolistna koniczyna, czyli Rollercoaster 2023. Zapętleni w Zielonej Górze.

To, że Zielona Góra płaska nie jest wiadomo nie od dziś. Znany jest również fakt organizowania w mieście biegów górskich, choć do najbliższego pasma jest co najmniej 140km. I już upchnięcie półmaratonu na Wzgórzach Piastowskich było pewnym wyzwaniem, ale żeby wcisnąć tam dwie „połówki” o łącznej długości 44km to trzeba wyjątkowej determinacji. Udało się, choć zakrętów było tyle, że biegaczom z chorobą lokomocyjną nie poleca się. 😉

długość trasy 10km / 22km/ 44km
limit czasu 3h 30min / 6h 30min
przewyższenie 663m /ok. 1000m
link do trasykliknij
plik .gpxkliknij i pobierz

Kojarzycie zapewne te rysunki, jakie trzylatek przynosi z przedszkola. Chcąc wspierać małego artystę wykrzykujesz „Jaki śliczny helikopter!”, by usłyszeć w odpowiedzi: „Tato, przecież to ty!” Sam to niegdyś przeżyłem. Równie zmieszany poczułem się widząc nową, 44-kilometrową trasę Rollercoastera. Podobno przypomina czterolistną koniczynę, choć moje pierwsze skojarzenia krążyły wokół chrustu na ognisko, ewentualnie spaghetti. Wyraźne są też inspiracje malarstwem Jacksona Pollocka, ale skoro organizatorzy zapewniali, że to koniczyna, to wytężyłem wzrok, zmrużyłem oczy i rzeczywiście zauważyłem cztery (wprawdzie mocno wymięte i poszarpane) pętelki, łączące się ze sobą na słynnym, zielonogórskim „Bismarcku”, czyli wieży na Wzgórzu Wilkanowskim.

Mimo, że wydarzenie zaplanowano na trzech różnych dystansach, to wszyscy zawodnicy wystartowali razem. Ruszyli biegacze rozsądni, którzy postanowili, jako że sport to zdrowie, pokonać 10km, oraz zapisani wraz z nimi ambitni, zamierzający na pierwszym rozstaju wybrać trasę 22km. Byli też ci od biegania po lesie uzależnieni, na których czekało około 44km.

Zgodnie z planem, podbiegów było sporo, a pierwsza solidna górka czekała na amatorów przełajów już półtora kilometra po starcie. Górka Tatrzańska to wśród zielonogórzan miejsce kultowe – świątynia saneczkarstwa, symbol, niemal jak Konik pod Palmiarnią, kranik z wodą w Polmosie, czy Andrzej Huszcza. W dawnych czasach, gdy zimy były srogie, stok zamieniał się w lokalne centrum sportów zimowych, a o dawnej świetności świadczą resztki narciarskiego wyciągu i regularne obietnice jego wyremontowania. Wybory są jednak co cztery lata, wyciąg czeka więc w kolejce obietnic i pewnie tam pozostanie, bo miejscowi narciarze chyba wolą jednak Sudety. W każdym razie, szczyt Tatrzańskiej to 199m n.p.m. i trzeba się tam wdrapać. Oczywiście tylko po to, by natychmiast zbiec w dół i.. znów ruszyć do góry, a potem wiadomo. Wzgórza nie mogą być przecież płaskie.

Najwyższe wzniesienie czeka na kilometrze nr 6 – tu, przy dawnej Wieży Bismarcka biegacze mogą coś przekąsić, uzupełnić płyny, zdecydować, czy rozsądek bierze górę nad ambicją i ewentualnie zbiec w dół, w stronę mety. Robiąc w ten sposób jedną pętlę, czyli domniemany liść koniczyny. Na tych którzy wolą spędzić w lesie więcej czasu czeka pętla druga. Wprawdzie szlak wiedzie początkowo głównie w dół, oczywiście bez przesady – w Zielonej Górze nawet zbiegi da się zrobić pod górkę, ale ta część trasy musi się przecież zakończyć na… Bismarcku. Zatem po trzech kilometrach, w okolicy niedawno zbudowanej drogi krajowej, pozwalamy sobie na niecenzuralne komentarze na temat asfaltu w środku lasu a potem trafiamy m.in. na tarkę – kilkaset metrów, które wyglądają jak USG tuż przed zawałem. Tu już nikt nie ma wątpliwości, czy nazwa imprezy – Rollercoaster, jest adekwatna. Gdy dobiegamy do punktu pod wieżą, mamy za sobą 16km. Zapisani na połówkę ruszają do mety śladem dziesięciokilometrowców, a na trasie zostają już tylko maratończycy.

Czas na kolejne, dość łatwe tym razem, 11km, które nagrodzone zastaje ostrym podbiegiem i ponowną wizytą na Wzgórzu Wilkanowskim, gdzie organizatorzy rozkręcają się coraz bardziej. U stóp Wieży w powietrzu unoszą się zapachy smażonych racuchów z jabłkami. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek punkt odżywczy na imprezie biegowej miał taką kuchnię, a przecież na stole były też ciastka z niespodzianką, żele energetyczne oraz, jak to na biegach bywa, owoce, woda, izotonik, cola. Nie wiem co będzie za rok, ale nie zdziwią mnie nawet krewetki.

Zanim jednak dotrę na punkt gubię się po raz pierwszy. Winę za to ponoszą częściowo grzyby rosnące pod nogami i odciągające uwagę od taśm znaczących trasę. Oznaczenia znikają mi z oczu, a kiedy pojawiają się ponownie towarzyszy im strzałka… wskazująca kierunek z którego przybiegłem. Okazało się, że dotarłem do fragmentu trasy na którym już byłem. Zawracam, szukając punktu, gdzie pomyliłem drogę, tracę kilka minut, oraz dodaję sobie około pół kilometra do przebiegniętego dystansu. Podobna przygoda przytrafia mi się jeszcze dwa razy na ostatniej, czwartej pętli, co sprawia, że za to samo wpisowe dostaję nieco ponad półtora kilometra biegu w gratisie. Żałuję, że w pakiecie startowym nie znalazły się koszyczki na grzyby z logo sponsorów, z drugiej strony należałoby wówczas dorzucić kilka godzin do limitu czasu, a wolontariusze też chcieliby przecież wybrać się na poszukiwanie prawdziwków.

Choć druga część maratonu miała nieco mniej podbiegów niż pierwsza, to i tak na koniec okazało się, że na 44km suma przewyższeń wyniosła około 1000m, co jak na miasto, gdzie najwyższa górka wznosi się na wysokość nieco ponad 200m n.p.m. jest imponujące. Atmosfera biegu jest zaś niepowtarzalna zarówno ze względu na teren, jak i ludzi z Nowych Granic – zwariowana maratońska trasa sama się nie wymyśliła, ktoś musiał to przecież przetestować, o sponsorach, wykwintnym punkcie odżywczym, oraz cateringu Jeffersona na mecie w Ogrodzie Botanicznym nie wspominając.

Za rok Zielonogórskie Biegi Górskie wystartują po raz ósmy. Nie zdziwi mnie już (chyba) nic. Ani nowa trasa, ani festiwal kulinarny na punkcie odżywczym, ani kolejne metry przewyższeń. Choć, jeśli pozostanie wszystko tak jak jest, zapiszę się i wam też to radzę. Po co macie siedzieć w domu we wrześniu?

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close